wtorek, 28 maja 2013

Wizyta w Polsce

Wczoraj wróciliśmy z pełnego wrażeń urlopu w Polsce. Tydzień, który tam spędziliśmy, upłynął nam głównie na spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi. Grzanka niestety nie pojechała z nami, ale na brak sierściuchów nie mogłam narzekać ;)
U teściów już od progu powitała mnie Diesel. Planowałam zabrać ją na długi spacer, ale niestety okazało się, że kondycja jej nie dopisuje. Udało mi się za to znaleźć dwa kleszcze, które ją "zaatakowały" :/


W Krakowie odwiedziłam Burego i Betkę. Nic się u nich nie zmieniło poza tym, że wprowadziła się do nich jeszcze jedna koleżanka - śliczna biało-bura Migotka. Aparatu ze sobą nie wzięłam, więc zdjęcie kradnę Ewelinie.


Ostatnim przystankiem był Wrocław. Mieszkają tam Wiórka i Wafel - czarne rodzeństwo pełne sprzeczności. Wiórka jest nieśmiała, płochliwa, mała i chuda, a Wafel to duży, troszkę grubawy i bardziej towarzyski kocur :)

Wiórka
Wafel
Grzanka została pod dobrą opieką, ale widać, że za nami tęskniła. Kiedy wróciliśmy, powitała nas miauczeniem, a potem kazała się głaskać, wskakiwała na kolana, łasiła się itd. Chciała być w centrum naszej uwagi, a kiedy zauważyła, że Adam zajmuje się czymś innym, przystąpiła do polowania na jego łydki ;) Widocznie uznała, że to lepsza zabawa, niż polowanie na nową myszkę, którą jej przywieźliśmy z Polski :)

sobota, 18 maja 2013

Konkurs urodzinowy

Wielkimi krokami zbliżają się urodziny Grzanki. I tak jakoś wyszło, że Grzanka obchodzi co drugie urodziny. 
Dwa lata temu przygotowałam dla niej tort z mokrej karmy, szynki i kukurydzy. 


Rok temu akurat pierwszego czerwca leciałam do USA, więc urodziny się nie odbyły. 

W tym roku chciałabym jej to wynagrodzić i przygotować coś specjalnego. Nie mam jednak pomysłu, dlatego ogłaszam konkurs na tort urodzinowy dla Grzanki :) Oczywiście nie oczekuję, że zrobicie tort i wyślecie jej go pocztą do Grzankowa. 
Dlatego, aby wziąć udział w konkursie, należy wymyślić tort dla Grzanki, opisać go/sfotografować/narysować/napisać przepis itp. - wszelkie chwyty dozwolone! - i wysłać go do 27 maja na grzankowo@gmail.com. Będziemy oceniać kreatywność, inwencję (to ja), walory estetyczne i fotograficzne (Adam), ale przede wszystkim smak (to Grzanka ;))!

Najciekawszy pomysł nagrodzimy i postaramy się zrealizować już za dwa tygodnie!

piątek, 17 maja 2013

Ulubione miejsca

Grzanka w każdym kolejnym mieszkaniu znajduje dla siebie ulubione miejsca. Tym razem znalazła kilka :)
Pierwszym jest parapet (niezabezpieczonego nadal) okna. Spędza na nim słoneczne dni, a futerko przyjemnie jej się nagrzewa. 


Kiedy ma już dosyć słońca, chowa się na swojej ulubionej półce.


A kiedy chce sobie pospać w spokoju, wskakuje na szafę :).
Wszystkie te miejsca odchodzą jednak w zapomnienie, kiedy na horyzoncie pojawia się karton. Ostatnio właśnie się jeden pojawił. Grzanka od razu wskoczyła na niego, choć przesyłka nie była dla niej. Musiałam ją ładnie poprosić, żeby pozwoliła mi odpakować. Widocznie była w dobrym humorze, bo zgodziła się, żebym wyciągnęła zawartość i dopiero wtedy przejęła karton :) Teraz to jest jej ulubione miejsce w mieszkaniu.

środa, 15 maja 2013

Kogucik

Za oknem szaro, wietrznie i zimno. W radiu mówią, że do Londynu wróciła zima. Ale ja wiem, że przyszła wiosna. Skąd? Od Grzanki. Ona czuje wiosnę w powietrzu. Dni zaczynają się dla niej coraz wcześniej. Ze wschodem słońca zaczyna nas budzić. Nie podobają jej się zamknięte drzwi - chętnie by o piątej rano poszła na spacer. Denerwują ją zaciągnięte żaluzje - przecież mogła by się powygrzewać na parapecie. Pusta miska doprowadza ją do płaczu. Bardzo głośnego płaczu. Płaczu, który przetłumaczyłabym na polski jako coś w stylu: "Lenie! Wstawać! Dać mi jeść! Lenie! Już piąta rano! Do której będziecie spać?!".
Sympatyczny ten nasz kogucik, prawda? :)


A potem sobie śpi w dzień na szafie, bo wie, że tam nikt jej nie będzie przeszkadzać.

sobota, 11 maja 2013

Festiwal Kanału

Pisałam już kiedyś o londyńskich kanałach, ale nie wspominałam, że nad kanałami jest miejsce o nazwie Mała Wenecja. Właśnie tam wybraliśmy się w poprzedni weekend na Festiwal Kanału. 


Ku naszemu zaskoczeniu nawet w tak wydawałoby się niesprzyjającym dla kotów miejscu wypatrzyliśmy koci transporter...


...i kociego kapitana ;)

wtorek, 7 maja 2013

Wolny dzień majowy

W poprzednim tygodniu zazdrościliśmy Polakom dni wolnych. Na szczęście wczoraj w Wielkiej Brytanii było bank holiday i nawet ja - ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu - nie musiałam iść do pracy ;) Postanowiliśmy w końcu zabrać Grzankę po raz kolejny na spacer, bo pogoda była sprzyjająca, a ostatnio widzieliśmy, że jej się podobało w Larkhall Park.
Tym razem było jednak inaczej. Grzanka była wystraszona - nie chciała spacerować. Najpierw siedziała w krzakach,...


a potem w transporterku.


Wyszła tylko, żeby się do nas połasić i wskoczyć Adamowi na kolana. Nie wiem, dlaczego nie miała ochoty pobrykać po trawce. Wydaje mi się, że było mniej psów i ludzi, niż poprzednim razem. Ale widocznie coś jej nie odpowiadało. Za jakiś czas spróbujemy znowu, ale jak nie będzie jej się podobać to damy sobie spokój ze spacerami.
Odstawiliśmy więc naszą kicię do domu i poszliśmy do Battersea Park spotkać się ze znajomymi, których pasją jest obserwowanie i fotografowanie ptaków. Spotkanie było bardzo pouczające. Ja na ptakach absolutnie się nie znam, więc chętnie o nich słuchałam - mam nadzieję, że coś zapamiętam.


A na koniec tego miłego i pełnego wrażeń dnia odwiedziliśmy Dinę z Miasta Lisów. Posiedzieliśmy na patio z jej rodzinką i futrzakami - Miniem i Rufusem. Koty były trochę onieśmielone naszą obecnością, ale muszę przyznać, że są piękne :)

sobota, 4 maja 2013

Pierwiosnek

Już się przyzwyczaiłam, że w naszym domu jest problem z roślinami. Grzanka wszystkie podgryza (oprócz swojej kociej trawki, którą musiałam wyrzucić, bo uschła nietknięta kocim zębem), więc musimy uważać, żeby nie przynosić niczego trującego. To znaczy, że chociaż bardzo lubię tulipany, irysy, żonkile i hiacynty, mogę sobie na nie tylko patrzeć w pracy.


Teraz wiosna już się zaczęła na całego, więc przyszedł czas na porządki. W pracy ostatnio pozbywaliśmy się zniszczonych roślin doniczkowych. Postanowiłam jednego pierwiosnka uratować i przyniosłam go do domu. Grzanka od razu się zainteresowała, zaczęła obwąchiwać i musiałam ją powstrzymywać, żeby nie obgryzała. Chciałam najpierw sprawdzić, czy pierwiosnki nie są trujące dla kotów. No i oczywiście okazało się, że są na liście roślin toksycznych.


Pierwiosnek wylądował więc na zewnętrznym parapecie, żeby Grzanka nie miała do niego dostępu. 
No i został wpisany na listę "kwiatków, których do Grzankowa przynosić nie wolno" ;)

piątek, 3 maja 2013

Braki

Od jakiegoś czasu odczuwam pewien brak. Uczucie to oczywiście czasem nasila się, a czasem prawie zanika. A potem nagle myślę o którymś z naszych krakowskich tymczasów. Albo Grzanka zaczyna płakać i marudzić, nie chce się bawić i znowu przychodzi mi na myśl, że może potrzebuje kociego towarzystwa, a nie tylko naszego.

Grzanka i Maitai

Jakiś czas temu - jeszcze w Krakowie - moje życie składało się m. in. z pomagania kotom. Rok temu w maju biegałam po Kurdwanowie z klatką łapką, a z Wieliczki odbierałam Coco i Chanel na przechowanie. Świat - poza pracą i domem - kręcił się wokół kotów - tymczasowania, szukania domów, ogłaszania, wizyt u weta, opieki nad dzikusami po sterylizacji, telefonami od osiedlowych "karmicieli". Oczywiście nie mówię, że robiłam jakoś szczególnie dużo i nie chcę, żebyście myśleli, że byłam jakąś bohaterką. Ale na miarę warunków, możliwości (i na miarę cierpliwości Adama i Grzanki ;)) starałam się pomagać.

Grzanka i Margaritka

Przeprowadzając się do Londynu liczyłam na to, że i tutaj uda mi się zostać wolontariuszką jakiejś kociej fundacji. Niestety - okazuje się, że to nie takie proste. Z jednej strony to dobrze, że fundacje mają tutaj tak dużo wolontariuszy, że mogą wybierać i nie przyjmują każdego chętnego. Z drugiej - czasem smutno mi, że przez to, że nie mamy samochodu, ani oddzielnego pomieszczenia dla tymczasa, nie możemy pomagać.

Grzanka i Rakija

Teraz zaczął się sezon na kocięta i fundacje szukają domów tymczasowych. No ale ja nie mogę wziąć do naszego małego mieszkanka kotki z powiedzmy trzema kociakami. Zresztą i tak nie miałabym serca ich izolować w naszej malutkiej łazience, w której nie zmieści się nawet legowisko. A zasada jest tu taka, że tymczas ma być trzymany w innym pomieszczeniu, niż rezydent. W związku z tym dla Grzanki pewnie byłoby to powodem stresów bardziej niż radości...

No tak, to sobie ponarzekałam. Teraz idę pomachać Grzaneczce przed nosem laserkiem, może zechce się ze mną pobawić ;)