Długo planowany i oczekiwany urlop w Walii już za nami. W ciągu dziewięciu dni przemierzyliśmy 2000 kilometrów i objechaliśmy ten - wydawałoby się mały kraj - wzdłuż i wszerz ;)
Wyjazd obfitował w przygody takie, jak zwiedzanie ruin zamków i opactw,
Tintern Abbey |
brykanie po łąkach, nad którymi latały kanie rude,
Łąka w Llandovery |
kania ruda |
... obserwowanie zwierząt gospodarskich - przez okno...
... i z bliska.
Czasem nawet ze zbyt bliskiej odległości, czego dowodem był Grzankowy atak paniki na widok gęsi.
Na szczęście nie każdy dzień był stresujący. Znalazł się też dla niej czas na odpoczynek, kiedy my wybraliśmy się zapolować z aparatem na foki i maskonury,
Foki :) |
Maskonur na wyspie Skomer |
a Grzanka została w pokoju hotelowym.
W zależności od humoru Grzanka ładnie spacerowała na smyczy,
Spacer po Parku Narodowym Brecon Beacons |
poznawała nowe miejsca i zapachy...
Na plaży w Parku Narodowym Pembrokeshire Coast |
lub ukrywała się w plecaku,
Przy ruinach zamku w Aberystwyth |
a na zwiedzanie wysyłała delegację w postaci myszki ;)
Plaża w okolicach St. David's |
Na koniec wyjazdu bardzo żałowaliśmy, że nie mogliśmy zapytać Grzanki, czy jej się podobało. Nam to ciężko ocenić - czasem wydawało nam się, że jest zadowolona, a czasem myśleliśmy, że narażamy ją na zbyt wiele stresów. Nie udało nam się przewidzieć i wyeliminować wszystkich niebezpiecznych sytuacji, więc choć wyjazd zaliczylibyśmy do udanych, to myślę, że i my, i Grzanka odetchnęliśmy z ulgą, kiedy dotarliśmy w komplecie, cali i zdrowi do domu.
Zachód słońca na wyspie Anglesey |
Tym bardziej, że już wkrótce czekają nas wszystkich kolejne zmiany, stresy i przygody, ale o tym napiszę kiedy indziej ;)
a to wedrowniczka:)
OdpowiedzUsuńna tle tych ruin wyglada jak olbrzym (1-sze zdjecie) :P
walia jest piekna...
Taka perspektywa na tym zdjęciu ;)
UsuńA Walia rzeczywiście piękna - warto było jechać.
Grzanka pięknie się prezentuje i Ty też :)
OdpowiedzUsuńKania pięknie uchwycona, myszka, mury, wszystko piękne!
Dziękujemy :)
UsuńKolejna fajna podroz :-) Odwazni jestescie i tak trzymajcie! A my wczoraj bylismy w nad morzem w Clacton i na plaze przyszedl pan z kociakiem, stal tam dosc dlugo i gadal moze ze zanjomymi, a maly grzecznie lazal mu na ramieniu.
OdpowiedzUsuńJeju, jakie piękne widoki! <3 Zazdro Grzance, że widziała, a ja nie ;).
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo lubię Twojego bloga, tym bardziej, że nasza kotka też dużo z nami podróżuje. Mam jedno pytanie, dość przyziemne, ale ważne: jak rozwiązujecie kwestię kuwety, wtedy gdy śpicie w różnych miejscach? Czy macie ze sobą jakąś małą kuwetkę i piasek? Czy obsługa hotelowa zabiera głos w tej sprawie? Życzę gładkiej przeprawy do Polski! Anna
OdpowiedzUsuńHej! :) Kuweta i żwirek jeżdżą z nami :) Jest to zawsze ta sama kuweta i ten sam żwirek, którego Grzanka używa w domu - nie chcemy dodawać jej stresów zmianami w toalecie.
UsuńObsługa hotelowa raczej się tym nie interesuje - wiadomo, że trzeba zostawić po sobie porządek, ogarnąć jakoś rozsypany żwirek itd. Nigdy nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności związanych z kuwetą podczas pobytu na wakacjach. Raz nawet właściciele pensjonatu zaoferowali, że nam pożyczą kuwety i dadzą żwirek (sami mieli w domu dwa koty), ale nie skorzystaliśmy, bo mieliśmy swoją :)
Pozdrawiamy!