poniedziałek, 25 lipca 2011

Towarzysko-planująco-kulinarny weekend (jednak) w Krakowie

Mieliśmy jechać na weekend w Tatry i nie pojechaliśmy (przez pogodę).
Mieliśmy jechać do Lublina i też nie pojechaliśmy (przez chorobę Grzanki).
Sobotę i niedzielę spędziliśmy więc w Krakowie. Sobotę głównie w domu (przez niespodziewany remont) i niedzielę też (przez deszcz). Czy to znaczy, że było nudno? Skąd!


W sobotę odwiedzili nas Iza i Bartek z Fundacji Pod Jednym Dachem :) Dowiedzieliśmy się przy okazji, że Rakija jest największa z całego swojego kuzynostwa (bo sześcioro rodzeństwa okazało się jednak sześciorgiem kuzynostwa).

W niedzielę to my złożyliśmy wizytę znajomym. Rozmowa szybko zeszła na podróże, a to dlatego, że weekend był również planujący. Czyli: Wypad do Gruzji już zaplanowany! Mniej więcej i wszystko może się zmienić, ale jednak zaplanowany :) 
Akcja pocztówkowa też rozpoczęta (na forum miau i na Facebooku).


Kulinarnie weekend minął głównie pod znakiem dań węgierskich - było leczo i gulasz. A na deser szarlotka. Jeśli ktoś ma ochotę spróbować coś takiego upichcić, to w najbliższym czasie wrzucę przepisy :)

A koty? Jak zwykle - wszystko nadzorowały (szczególnie gulasz) :)


wtorek, 19 lipca 2011

Remont w Grzankowie

Poprzedni tydzień minął nam na urządzaniu mieszkania, tzn. głównie na malowaniu.



Koty oczywiście pełniły funkcję nadzorczą i - patrząc z góry - oceniały efekty naszej pracy ;)

poniedziałek, 18 lipca 2011

O tym, co już i co jeszcze

Minął już drugi tydzień, od kiedy Rakija jest u nas.
Rakija umie już bez problemu wskakiwać na nasze kolana. Na różne blaty, szafki i krzesła też. I do wanny.
Rakija już została śmietnikowcem i złodziejką mięsa oraz sera.
Już nie płacze, jak się ją zostawi samą w domu. Nawet się cieszy, bo wtedy nikt jej niczego nie zabrania.
    

Grzanka już bardziej lubi Rakiję. Nawet już ją zaczyna lizać po uszach.
Ja mam już troszkę dosyć bycia lizaną po uszach przez Rakiję ;)

  
Rakija jeszcze próbuje polować na ogon Grzanki.
Jeszcze jest małą puchatą kuleczką, choć rośnie jak na drożdżach.


Rakija jeszcze nie ma domu.
Ma za to jeszcze trochę robaków (ale już wkrótce to się zmieni). 

poniedziałek, 11 lipca 2011

Rakija szuka domu

Rakija mieszka u nas już tydzień. Mówiąc inaczej - od tygodnia mamy w mieszkaniu małego rozbójnika, który chce zajrzeć we wszystkie zakamarki - nawet te, z których trzeba później go wyciągać - i wszystkim się bawi. Wszystkim tzn. ogonem Grzanki też, a koci ogon to przecież świętość!
 
Czasem jednak z łobuza i odkrywcy nowych szafek Rakija zmienia się w przylepę. Przychodzi wtedy i zaczyna głośnym miauczeniem domagać się, żeby wziąć ją na kolana. Sama wskakiwać jeszcze nie potrafi.
Tak mijają dni Rakii u nas. Noce natomiast spędza w naszym łóżku, mrucząc donośnie i się przytulając. Z tym, że jej noce są krótsze od naszych, więc już od wczesnego poranka znów jest rozbójnikiem i odkrywcą.


Przez ten tydzień zdążyliśmy się do niej bardzo przyzwyczaić, ale nie zmienia to faktu, że Rakija szuka domu. Tylko pamiętajcie, że to nie ma być po prostu dom. Dom, w którym zamieszka nasza tymczaska, musi być przede wszystkim kochający i odpowiedzialny. Taki, który rozumie, że z małej puchatej kuleczki wyrośnie wkrótce dorosła kotka i że będzie ona żyła może nawet 20 lat. A w tym czasie będzie potrzebowała dobrej karmy, regularnych wizyt u weterynarza, bezpieczeństwa i opieki.
A więc - poszukiwania czas zacząć! :)
 

wtorek, 5 lipca 2011

Zmiana druga, czyli nowa współlokatorka

Po długim oczekiwaniu mamy tymczasa! Od wczoraj jest u nas siedmiotygodniowa koteczka, którą nazwaliśmy Rakija. Jej rodzinka, czyli mama i sześcioro rodzeństwa, została znaleziona przez wolontariuszy Fundacji Pod Jednym Dachem.

To pierwsze takie maleństwo, którym się opiekujemy, a na dodatek nie jest do końca oswojone, więc trudne zadanie przed nami. Jak na razie wszystko jest jednak w porządku - Rakija jest grzeczna, ale nie lubi zostawać sama - domaga się wtedy naszego towarzystwa głośnym miauczeniem. Było tak też w nocy, zatem wzięliśmy ją do łóżka. Nie wiem, czy to odpowiednia metoda wychowywania kici, ale kiedy obudziła mnie rano lizaniem po twarzy i uchu, przestałam się nad tym zastanawiać ;)


Poza tym Rakija nadal jest przerażona, ale zaczęła się bawić:

Niestety Grzanka jak zwykle w takich sytuacjach jest obrażona na wszystkich. No cóż, początki kociej przyjaźni bywają trudne, ale mamy nadzieję, że kotki szybko się do siebie przyzwyczają. 

poniedziałek, 4 lipca 2011

Zmiana pierwsza, czyli Grzanka na walizkach

Mamy już za sobą pierwszą z zapowiadanych zmian - przeprowadzkę. Niby nic takiego - przenieśliśmy się tylko na drugi koniec Krakowa. Jednak przy okazji uświadomiliśmy sobie, że mamy okrutnie dużo dobytku. Mimo dosyć ostrej selekcji nasz pokój w starym mieszkaniu wyglądał tak:


Pakowanie było więc dla nas czynnością przerażającą i męczącą. Rozpakowywanie postanowiliśmy rozbić na części. Dlatego właśnie, mimo iż przeprowadzka była w piątek, my jeszcze nie rozpakowaliśmy wszystkich rzeczy :) Prawdopodobnie długo tak jeszcze będzie, bo brakuje nam czasu. O przyczynie tego braku postaram się napisać jutro. A dzisiaj jeszcze tylko fotka z pierwszej nocy w nowym mieszkaniu: