niedziela, 4 stycznia 2015

Sycylijskie koty

Podczas pisania podsumowania 2014 roku przypomniałam sobie, że na blogu nie ma jeszcze zdjęć kotów, które spotkaliśmy w czasie marcowej podróży po Sycylii. A było ich tam mnóstwo - jak to na południu Europy.
Niektóre tylko nieśmiało pozowały do zdjęć,...



... inne były trochę bardziej przyzwyczajone do ludzi i dały się głaskać,...


... albo wylegiwały się na przykościelnych skwerkach, ...


... a jeden nawet maszerował za nami przez całe miasteczko, zanim dotarło do niego, że nie mamy go czym poczęstować.

sobota, 3 stycznia 2015

Noworocznie

Już trzeci dzień nowego roku, a mu jeszcze nie zdążyliśmy podsumować starego. A więc z lekkim opóźnieniem:

Rok 2014 przyniósł Wielkie Zmiany - przede wszystkim powrót do Polski i narodziny Lucynki
Z mieszkania przy jednej z głównych ulic Londynu przeprowadziliśmy się do Mysłowic - do familoka na uboczu, pod lasem, z widokiem na ogródki i ślepą uliczkę. Zmiana ta ma oczywiście wady i zalety, ale jak narazie nie planujemy wracać do Wielkiej Brytanii. 
Grzanka w tym roku po raz pierwszy leciała samolotem. Nie wiem, czy będziemy kiedyś jeszcze chcieli narażać ją i siebie na takie stresy.


Poza zmianami lokalowymi i powiększeniem rodziny, rok przebiegał w miarę typowo - staraliśmy się zwiedzić jak najwięcej ciekawych miejsc w Anglii. Były to m. in.: Bath, Bristol, Windsor, Eton, las Sherwood i Dover. Udało nam się też skoczyć na kilka dni do Paryża i wyjechać w marcu na tydzień na Sycylię, a w lipcu z Grzanką na urlop do Walii.


Jak pewnie zauważyliście, w 2014 roku dużo rzadziej pojawiały się na Grzankowie nowe posty. Zaprzątały nas zupełnie inne sprawy, brakowało czasu, siły i natchnienia na blogowanie. Tym bardziej cieszymy się, że ktoś tu jeszcze czasem zagląda. A w nowym roku postaramy się trochę częściej pisać :)

piątek, 2 stycznia 2015

Sylwestrowo

Noc sylwestrowa nie jest moją ulubioną nocą, więc nie było mi szkoda, że nie poszliśmy na żadną imprezę. Zostaliśmy w domu we czwórkę, poczekaliśmy do północy (oprócz Lucynki, bo ona to miałą gdzieś i zasnęła około 21:00), wznieśliśmy bezalkoholowy toast i poszliśmy spać ;) 
Na szczęście Grzanka nie bała się fajerwerków, a nawet z zaciekawieniem wyglądała przez okno. Ale ja martwiłam się o nasze okoliczne ptaki, bo one podobno bardzo się boją tego huku i błysków. Mam nadzieję, że nic im się nie stało, nie uciekły za daleko i będą nadal przylatywać do naszego karmnika :)


Wszystkim swoim czytelnikom Grzanka życzy szczęścia i spełnienia marzeń w nowym roku! :)