środa, 1 października 2014

Mili i niemili goście

Tak, jak już pisałam wcześniej, mieszkamy teraz trochę na uboczu, niedaleko lasu. W związku z tym mamy wokół dużo różnych - mniej i bardziej sympatycznych - zwierzaków. Z tych mniej sympatycznych przede wszystkim komary i wszelkiego innego rodzaju robactwo. Ostatnio przeżyliśmy istny nalot biedronek. Z początku nam to nie przeszkadzało, bo przecież biedronka to całkiem sympatyczny zwierz. Niestety, okazało się, że to biedronki azjatyckie, a nie nasze polskie. Na dodatek było ich naprawdę dużo. Wyczytałam w internecie, że ich ukąszenia mogą powodować alergie i problemy z oddychaniem, dlatego - głównie ze względu na Grzankę, która już się nimi zaczynała interesować - zdecydowaliśmy się ich pozbyć (w średniohumanitarny sposób niestety).


Zdecydowanie bardziej cieszą mnie odwiedziny sikorek i wróbli. Kilka dni temu zauważyłam, że ptaki zaczęły zaglądać tęsknie do naszego karmnika. To był znak, że należy rozpocząć sezon na karmienie :) 


Teraz wszyscy mamy zajęcie, bo obserwujemy już całkiem spore stadko, które się u nas stołuje. Ja je dokarmiam, Grzanka na nie szczeka, a Adam poluje na nie z aparatem :) 

4 komentarze:

  1. Przepiekne zdjecia, jest co ogladac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama przyjemność, takie polowanie z aparatem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A co Grzaneczka na te sikoreczki ? :-) :-):-)
    Do mnie tez przylatuje o poranku stado sikorek, ale nie moge otwierac okna bo by było po nich. Moje koty przy szybie przezywaja tortury :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie otwieram okna. Jestem pewna, że Grzanka chętnie by spróbowała sobie taką sikorkę na śniadanko upolować :) Musi jej jednak wystarczyć obserwowanie zza szyby :)

      Usuń