Już trzy miesiące minęły od pierwszej operacji złamanej łapki Florki (wtedy jeszcze zwanej Marysią ;)). Wybraliśmy się więc na prześwietlenie, żeby sprawdzić, czy można już wyjąć śruby. Oczywiście Florce wcale nie podobał się pomysł przejażdżki do weterynarza. Całą drogę miauczała i marudziła. Pewnie też trochę dlatego, że na wycieczkę pojechała na czczo.
Prześwietlenie wykazało, że łapka jest zrośnięta, więc zostawiliśmy Florkę w lecznicy - musiała poczekać na swoją kolej. Ja oczywiście cały dzień siedziałam jak na szpilkach i nie mogłam się skupić na pracy. Niby prosty zabieg, ale i tak się stresowałam. Dopiero wieczorem pojechaliśmy po naszą burą podopieczną. Okazało się, że nie było żadnych komplikacji i Florka na tyle już wybudziła się z narkozy, że mogła znowu miauczeć całą drogę do domu :)
Prześwietlenie wykazało, że łapka jest zrośnięta, więc zostawiliśmy Florkę w lecznicy - musiała poczekać na swoją kolej. Ja oczywiście cały dzień siedziałam jak na szpilkach i nie mogłam się skupić na pracy. Niby prosty zabieg, ale i tak się stresowałam. Dopiero wieczorem pojechaliśmy po naszą burą podopieczną. Okazało się, że nie było żadnych komplikacji i Florka na tyle już wybudziła się z narkozy, że mogła znowu miauczeć całą drogę do domu :)
A w domu została przywitana przez Grzankę buziakiem w ucho :D
Teraz Florka jeszcze odpoczywa i leży sobie ze mną pod kocykiem. Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali kciuki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz