Wczoraj po południu zadzwoniła Kinga. Powiedziała, że bezdomna kotka, którą przywiozła tydzień temu na sterylkę, jest oswojona i nie można jej wypuścić, ale do domu tymczasowego może iść dopiero za tydzień i czy mam jakiś pomysł. Pomysł miałam jeden. Dlatego kotka wylądowała u nas :)
Jest niewielka (jak ją zobaczyłam, to myślałam, że ma z pół roku, ale to niemożliwe, bo pół roku mają jej kociaki) i syczy. Nie chowa się za łóżkiem ani za pralką i daje się głaskać. Ale pozostałych kotów nie lubi. Wczoraj, kiedy Grzanka podchodziła, żeby ją powąchać, to zaczynała warczeć i wymachiwać pazurami.
Tylko Florka wcale się nie przejmuje nową koleżanką. Czasem na nią spojrzy zdziwiona, jakby chciała zapytać: "Czemu tak ciągle warczysz, głuptasie?", ale poza tym jak zwykle śpi spokojnie i się bawi.
Na wszelki wypadek na razie Czarna siedzi zamknięta w pokoju. Chyba się cieszy, że ma własny apartament, bo jak tylko widzi, że Grzanka podchodzi do drzwi, zaczyna przeraźliwie syczeć. Mnie natomiast wita łaszeniem się i domaga się głaskania. Do tego stopnia, że nie potrafię jej zrobić ładnego zdjęcia...
PS Czarna jest do wzięcia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz