Nie wszyscy czytelnicy bloga wiedzą, że jestem bibliotekarką (byłą, niedoszłą i niewykluczone, że przyszłą). A bibliotekarki wiadomo - ubierają się w wyciągnięte szare swetry, noszą okulary, włosy upinają w koczki, są starymi pannami i... mają koty.
Wyciągnięty szary sweter mam, okulary też. Z dreadów mogłabym ewentualnie sobie zrobić coś w rodzaju koczka. Bycie starą panną już mi nie grozi. A koty - sami wiecie ;)
Nie jestem więc tak do końca stereotypową bibliotekarką. Za to Grzanka postanowiła uratować bibliotekarski honor naszej rodziny. Przyodziała więc twarzowy (pyszczkowy?) bordowy pulowerek i poszła poczytać o dalekich krajach ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz