Z petsittingiem i z tymczasowaniem kotów problem jest taki, że nigdy niewiadomo, czy się takiego kota jeszcze kiedyś spotka. Bo mieszka u nas albo odwiedzam go codziennie przez jakiś czas, a potem znajduje dom albo wraca właściciel i trzeba się pożegnać.
Kiedy kilka tygodni temu jeździłam do Rambo, udało nam się trochę zaprzyjaźnić. Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy jego właścicielka skontaktowała się ze mną ponownie i zapytała, czy mogłabym znowu do niego przyjeżdżać. Teraz mieszkamy trochę dalej, więc dojazdy były bardziej czasochłonne, a Rambo potrzebuje dwóch wizyt dziennie ze względu na zastrzyki. No ale zgodziłam się oczywiście :)
Tym razem nie uciekał - chyba mnie pamiętał :) Przez te kilka dni dużo się do mnie łasił, grzecznie przyjmował zastrzyki, pozwalał się czesać i marudził, kiedy wychodziłam.
Teraz wszystko wróciło do normy, bo jego właścicielka jest już w domu. A ja ciekawa jestem, czy jeszcze kiedyś się spotkamy... :)
Taki mały przyjaciel na odległość ...
OdpowiedzUsuńObyście się spotkali bo sympatia jest z obu stron :-)))
Mam nadzieję, że przy okazji kolejnego wyjazdu "mamy" Rambo też zostanę poproszona o pomoc :) Ja to się jednak szybko przywiązuję do tych zwierzaków. Za Poppy też już tęsknię...
UsuńJeszcze jak mieszkalam w Wa-wie karmilam kota wspollokatorki mojej kolezanki, ale on mnie nie lubil, traktowal mnie jak drugiego kota ktory wkroczyl na jego teren i atakowal. Biedaczek nie wiedzial ze jest kotem,zostal znaleziony jak mial trzy tygodnie i nigdy nie nauczyl sie rozpoznawac swojego gatunku.
OdpowiedzUsuńWyslalam Ci maila.
Dobrze, że Grzanka Cię od razu polubiła ;)
UsuńOdpisałam :)