Spacerując wieczorami po Londynie można spotkać lisy - pojedyncze, w parach i trójkach. Biegają po ulicach, zaglądają do ogródków, spacerują po chodnikach. Budzą w Londyńczykach skrajne emocje. Są tacy, którzy chcieliby je wszystkie powybijać i są tacy, którzy je dokarmiają i zachwycają się lisiątkami rodzącymi się w ich ogródkach.
Ja nie należę do żadnej z tych grup, ale już się do nich przyzwyczaiłam i lubię czasem takiego rudzielca spotkać na swojej drodze. Choć muszę przyznać, że za pierwszym razem byłam trochę zdziwiona, kiedy mijałam się z takim stworem :)
Za każdym razem, kiedy widziałam liska, żałowałam, że nie mam aparatu, żeby zrobić mu zdjęcie. Ale w niedzielę się udało. Wybraliśmy się do Kew Gardens. Oczywiście aparat był w ciągłym użytku, bo wszystko pięknie kwitnie.
No i nagle zza krzaka wyskoczył lis :)
Prawda, że uroczy? :)
swietne zdjecia! i zeby tak lisek w dzien? u nas lataja, ale w nocy...
OdpowiedzUsuńTutaj też raczej po zmroku biegają. Tylko dwa razy widziałam w dzień - raz niedaleko naszego mieszkania, no i drugi raz właśnie w niedzielę w Kew Gardens.
UsuńAle już pięknie macie .... nie ma to jak MAJ :-)
OdpowiedzUsuńA miejsce lisów jest w lesie !!!
Ludzie je dokarmiają, prawie udomowili zwierzaki w tym LONDYNIE, a potem twierdza ze im przeszkadzają ....
Gatunek ludzki to czasami nic dobrego .
No niestety... Ale w Krakowie było to samo - też po naszym osiedlu biegały lisy.
Usuń