Od jakiegoś czasu odczuwam pewien brak. Uczucie to oczywiście czasem nasila się, a czasem prawie zanika. A potem nagle myślę o którymś z naszych krakowskich tymczasów. Albo Grzanka zaczyna płakać i marudzić, nie chce się bawić i znowu przychodzi mi na myśl, że może potrzebuje kociego towarzystwa, a nie tylko naszego.
Grzanka i Maitai |
Jakiś czas temu - jeszcze w Krakowie - moje życie składało się m. in. z pomagania kotom. Rok temu w maju biegałam po Kurdwanowie z klatką łapką, a z Wieliczki odbierałam Coco i Chanel na przechowanie. Świat - poza pracą i domem - kręcił się wokół kotów - tymczasowania, szukania domów, ogłaszania, wizyt u weta, opieki nad dzikusami po sterylizacji, telefonami od osiedlowych "karmicieli". Oczywiście nie mówię, że robiłam jakoś szczególnie dużo i nie chcę, żebyście myśleli, że byłam jakąś bohaterką. Ale na miarę warunków, możliwości (i na miarę cierpliwości Adama i Grzanki ;)) starałam się pomagać.
Grzanka i Margaritka |
Przeprowadzając się do Londynu liczyłam na to, że i tutaj uda mi się zostać wolontariuszką jakiejś kociej fundacji. Niestety - okazuje się, że to nie takie proste. Z jednej strony to dobrze, że fundacje mają tutaj tak dużo wolontariuszy, że mogą wybierać i nie przyjmują każdego chętnego. Z drugiej - czasem smutno mi, że przez to, że nie mamy samochodu, ani oddzielnego pomieszczenia dla tymczasa, nie możemy pomagać.
Grzanka i Rakija |
Teraz zaczął się sezon na kocięta i fundacje szukają domów tymczasowych. No ale ja nie mogę wziąć do naszego małego mieszkanka kotki z powiedzmy trzema kociakami. Zresztą i tak nie miałabym serca ich izolować w naszej malutkiej łazience, w której nie zmieści się nawet legowisko. A zasada jest tu taka, że tymczas ma być trzymany w innym pomieszczeniu, niż rezydent. W związku z tym dla Grzanki pewnie byłoby to powodem stresów bardziej niż radości...
No tak, to sobie ponarzekałam. Teraz idę pomachać Grzaneczce przed nosem laserkiem, może zechce się ze mną pobawić ;)
Może tymczasowicz sam się znajdzie, miej uszy i wibrysy nastawione...
OdpowiedzUsuńNastawiałam dzisiaj wibrysy podczas spaceru i wyczaiłam dwa bezdomniaki. Ale takie zadbane, zdrowe, przy pełnych michach. Widać, że ktoś o nie dba, więc tymczasu chyba nie potrzebują ;)
Usuń