środa, 28 września 2011

O tym, jak Medela została Militusem i o skutkach tej zmiany

Wczoraj wybrałam się z maluchami na wizytę kontrolną do weterynarza. Podczas wizyty poprosiłam o sprawdzenie płci kociaków, bo nie byłam jej na 100% pewna. U takich maleństw ciężko to rozróżnić. Weterynarz orzekł zdecydowanie, że Musica to dziewczynka. Przy Margaricie miał wątpliwości, ale ostatecznie też uznał, że to koteczka. A Medela okazała się… kocurkiem :)
Metodą burzy mózgów wymyśliliśmy nowe imię dla Eli. Od wczoraj jest ona Militusem (zwanym Milikiem lub Milusiem), czyli żołnierzem. Matką chrzestną została Michalina :) Imię adekwatne, bo kocio walczy o zdrowie. Tak bardzo sobie jednak wziął do serca tą walkę albo może tak się przejął tym, że jednak jest chłopcem, że pogorszył się stan jego zdrowia. Wieczorem znowu poszliśmy do weterynarza. Tym razem biedak dostał trzy zastrzyki. Dzisiaj już jest lepiej, ale i tak wieczorem czeka nas wizyta u weterynarza...


Reszta rodzeństwa na szczęście jest zdrowa i radosna :)


A Grzanka nadal wygląda, jakby nie rozumiała, po co jej przyniosłam te trzy niemowlaki. Powoli się już jednak do nich zaczyna przekonywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz