poniedziałek, 21 maja 2012

Wizyty u weterynarza i ich skutki

Opłaca się być grzecznym kotkiem u weterynarza. Ostatnio przekonała się o tym najlepiej Chanel.


W środę poszłam z nią do pobliskiej lecznicy na kontrolę i żeby poradzić się w związku z uporczywym kichaniem kici. Kiedy siedziałyśmy w poczekalni, Chanel buntowała się w transporterze, więc wzięłam ją na ręce, a ona się przytulała i mruczała. W gabinecie mruczała nadal - aż tak, że nie dało się jej osłuchać. Dostała tabletkę i zastrzyk, pani weterynarz wyczyściła jej uszy i obejrzała pyszczek - wszystko przy akompaniamencie mruczenia ;) Przy okazji wyjaśniło się, czemu kicia tak często zapomina schować języczek - to dlatego, że nie ma dolnych zębów (oprócz kłów). Pani weterynarz była bardzo mile zaskoczona postawą dzielnej pacjentki. Do tego stopnia, że następnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma dobry dom dla Chanel. Podała mi numer telefonu. Zadzwoniłam. Potem już wszystko poszło szybko. A dzisiaj nasza kicia przeprowadziła się do Oli i Sławka do krakowskich Swoszowic.


Ola i Sławek obiecali, że pozwolą jej spać w łóżku i nie będą się buntować, kiedy będzie ich lizała po twarzach. Trzymam ich za słowo! :)

1 komentarz: