piątek, 30 grudnia 2011

Zastrzyki, bandaże i weterynarze

W Grzankowie zapanował sezon na choroby. Najpierw Grzanka zaczęła uporczywie kaszleć i weterynarz stwierdził, że to zapalenie tchawicy albo początki astmy. Po serii zastrzyków kaszel przeszedł i mamy nadzieję, że już nigdy nie wróci :) 


Jednak kiedy Grzanka przestała kaszleć, Neska zaczęła kichać. I znowu wizyta u weterynarza. I znowu zastrzyki. Jak tak dalej pójdzie, to będę specjalistką od wbijania igły z zaskoczenia ;) 
Nosek nadal zatkany, ale kotka chyba czuje się lepiej, bo zaczęła znowu dokuczać Migotce i nawet udało jej się przegryźć kabel od lampek choinkowych... 


Nie wiem natomiast, kto dokuczał Grzance, ale biedna ma ranę na łopatce i musi chodzić w bandażu, żeby jej ciągle nie rozdrapywać. 


Tylko Maitai cieszy się jeszcze beztroskim dzieciństwem i nawet nie podejrzewa, że w styczniu to on będzie musiał częściej odwiedzać weterynarza :(

1 komentarz:

  1. Ale fajne masz te kociaki. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń