wtorek, 18 czerwca 2013

Wakacje z Grzanką - podsumowanie i wnioski

Dla tych, którzy zastanawiają się, czy iść w nasze ślady i zabrać swojego kota w podróż, mam kilka rad.  Niektóre są tak zwanymi oczywistymi oczywistościami, ale mam nadzieję, że komuś pomogą ;)

Jak przygotować kota?
Kot, wybierający się na wakacje, powinien być oczywiście szczepiony, zaczipowany, mieć adresówkę, szelki (są wygodniejsze od obróżki), solidną smycz, no i trzeba go potraktować preparatem przeciw kleszczom. Oczywiście trzeba też przyzwyczaić kota do spacerów, bo inaczej może się okazać, że wycieczka to tylko niepotrzebny stres.

Co zabrać?
Z kotem jest taki problem, że obojętne, czy jedziemy na weekend, czy na miesiąc, zabieramy praktycznie to samo, czyli – miseczki, ulubioną karmę, kuwetę, ulubiony żwirek, łopatkę, ulubioną zabawkę, lekarstwa (jeżeli kot jakichś potrzebuje). Warto mieć też pod ręką namiary na weterynarza w miejscu wakacji – na wszelki wypadek.

Czym jechać?
Najlepiej samochodem, szczególnie, jeśli planujemy się dużo przemieszczać. My pokonaliśmy ponad 1600 km, więc nie było innej opcji, jak tylko samochód. Grzanka na szczęście samochodem w miarę lubi jeździć, choć nie obyło się bez płaczu i stresu. Na szczęście szybko się przyzwyczaiła, a postoje były na tyle częste, że zwykle się nie nudziła. Podczas jazdy miała możliwość chodzenia po samochodzie (na smyczy), ale musiałam uważać, żeby nic jej się nie stało przy zakrętach i hamowaniu, no i żeby nie szła do kierowcy.


Gdzie spać?
W Wielkiej Brytanii na szczęście nie jest niczym niezwykłym podróżowanie ze zwierzakami. Są to jednak zwykle psy, dlatego rezerwując miejsca noclegowe, zawsze warto zadzwonić albo napisać maila i zapytać, czy koty też są mile widziane. Kiedy już znajdziemy przyjazny kotom hotel, warto zwrócić też uwagę, czy będzie on bezpiecznym miejscem dla naszego zwierzaka. Dobrze jest, kiedy pokój hotelowy, w którym mamy zamieszkać z kotem, jest oddzielony od świata zewnętrznego co najmniej dwojgiem drzwi. Szczególnie jest to ważne w przypadku kotów, które lubią czasem wybiec z mieszkania, kiedy ktoś wchodzi (czyli np. Grzanki). Zanim wypuścimy kota z transportera w pokoju hotelowym, warto sprawdzić, czy okna są pozamykane. My chowaliśmy też w niedostępne dla Grzanki miejsca rośliny (nie wiedzieliśmy, czy nie są toksyczne, a ona lubi obgryzać zieleń) i ściągaliśmy z półek wszelkie ozdoby, które mogłyby zostać zrzucone i rozbite przez naszą nadpobudliwą kotkę.


Na co uważać?
Ja najbardziej obawiałam się psów bez smyczy, ale okazało się, że Grzanka sobie z nimi świetnie radzi. Nie bała się ich jakoś szczególnie, czasem reagowała na nie syczeniem, ale po chwili o nich zapominała. Jej zdaniem zagrożeniami były zupełnie inne rzeczy i zjawiska, np. duży czarny kocur i… wycieraczka samochodowa. Grzanka bardzo lubiła spać na półce przy tylnej szybie samochodu, ale tylko do momentu, kiedy po raz pierwszy włączyliśmy tę nieszczęsną wycieraczkę. Biedna kicia tak się wystraszyła, że przez resztę trasy patrzyła z niepokojem na swoje wcześniej ulubione miejsce.

Kot w Dartmoorze
Gdzie chodzić?
W przypadku Grzanki najlepiej sprawdzały się raczej wyludnione, zalesione albo zakrzaczone, bezwietrzne miejsca. Na plaży albo polanie czuła się zagrożona i biegła schować się pod skałą albo krzaczkiem.

Co z kocimi potrzebami?
Kot jak wiadomo jest żywym stworzeniem i oprócz spacerów potrzebuje też jedzenia, picia, kuwety oraz snu. Na początku jedzenie, picie i kuweta jeździły wszędzie z nami. Szybko się jednak okazało, że Grzanka w czasie dnia nie korzysta z kuwety (robiła to rano i wieczorem – dzielny kot!), nie je niczego oprócz przysmaków i smakołyków z naszych obiadów, i nie pije. To ostatnie najbardziej mnie niepokoiło, szczególnie podczas ciepłych dni, i próbowałam ją przekonać do picia na wszelkie sposoby. Ale ona nie chciała pić ani z miski, ani z kranu w knajpie, ani z butelki, ani z ręki. Skończyło się na polewaniu jej wodą i piciu z kranu dopiero w hotelu. Ze snem nie było dużego problemu – Grzanka spała w samochodzie, czasem przysypiała w plecaku, no i - ku naszej radości - spała w nocy i nie budziła nas wcześnie rano.

Gdzie wolno wejść z kotem, a gdzie nie?
My zakładaliśmy, że kot ma podobne prawa, jak pies, czyli: jeśli gdzieś jest zakaz wprowadzania psów, nie wprowadzamy kota. Oczywiście są od tego wyjątki, bo kota w plecaku można wnieść czasem również tam, gdzie psa wprowadzać nie wolno (np. do sklepu odzieżowego). Z drugiej strony zdarzały się też sytuacje (np. w przypadku hoteli), kiedy psy były mile widziane, a koty nie.
Generalnie w knajpach staraliśmy się siadać na zewnątrz, a jeśli pogoda nie dopisywała, pytaliśmy, czy możemy usiąść w środku z kotem. Reakcje były różne. Czasem ludzie byli zdziwieni, że w ogóle pytamy. Jedna pani myślała na początku, że robię sobie z niej żarty, ale potem bez problemu się zgodziła. Raz nam odmówiono, a raz – w przypadku eleganckiej restauracji hotelowej z zakazem wprowadzania psów – nie chcieliśmy nawet pytać, czy możemy usiąść w środku. Siedzieliśmy na tarasie, zaczął padać deszcz, a kelner sam do nas przyszedł, żebyśmy się przenieśli do środka razem z kotem :)


Jak reagują ludzie na wakacjującego kota?
Grzanka gdziekolwiek się pojawiała, wzbudzała sensację. Niezliczoną ilość razy zaczepiali nas ludzie i wypytywali o różne rzeczy związane z naszą podróżą, chwalili Grzankową urodę albo dziwili się, że kot chodzi na smyczy. Takie rozmowy były też okazją do opowieści o kotach, które sami kiedyś mieli, albo które mają, ale zostawili w domu. Dla nas oczywiście był to również pretekst do nawiązania kontaktu z lokalną ludnością, co w przypadku podróży samochodowych i spania w hotelu jest utrudnione.
Grzanka dzielnie znosiła wszelkie komplementy, spojrzenia, głaskania, pozowanie do zdjęć itp. Niestety, nie udało nam się uniknąć też takiej sytuacji:


Na szczęście dzieciaki zrozumiały od razu, kiedy powiedziałam, że kotek jest zmęczony i oddaliłam się niepostrzeżenie ;)
Kilka razy dziennie prezentowaliśmy, jak działa nasz koci plecak. Śmialiśmy się nawet, że firma Trixie powinna nam zapłacić za reklamę. To już jednak chyba będzie nieaktualne, jeśli napiszę, że plecak po kilku dniach wycieczki zaczął się pruć. Zatem jakości najwyższej on nie jest…

Oczywiście wszystko, co tu napisałam, to wnioski z naszego wyjazdu z Grzanką. Każdy kot jest inny i wiadomo, że jeden będzie czuł się bardzo dobrze w nowych miejscach, a inny będzie przerażony. Dlatego każdy opiekun kota musi podjąć decyzję, czy jego zwierzak w ogóle się do takiego wyjazdu nadaje. Ja sama nie jestem przekonana, czy jeszcze kiedyś weźmiemy Grzankę na takie wakacje. Niby jakieś doświadczenia i przemyślenia mamy, ale nadal nie jesteśmy pewni, czy lepsza dla kota jest nuda spowodowana siedzeniem samemu w domu, czy stres związany z podróżami.

3 komentarze:

  1. napewno fajna przygoda i niezapomniane przezycie,ale wlasnie wciaz sie stresujesz czy ona sie nie stresuje,to moze byc uciazliwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Grzanką jak z dzieckiem - cały czas trzeba się zastanawiać, czy nie jest głodna, czy jej nie przewieje, nie przestraszy się itd. :) Ale i tak się cieszę, że z nami pojechała :)

      Usuń
  2. W końcu kotek to członek rodziny, a fajnie się spędza wakacje razem. Wam się udało. I może nie każde takie będą ale te były wspaniałe :-)))
    A Grzaneczka jaka fotogeniczna i wciągająca/interesujaca relacja .... czułam się jak bym była z Wami hehe :-)))

    Pozdrawiam serdecznie ;-)))

    OdpowiedzUsuń