Dzisiaj będzie trochę inaczej, bo nie o Grzance. O Londynie, a właściwie o dzielnicy, w której (jeszcze) mieszkamy. Wkrótce się przeprowadzamy, więc to jest chyba dobry moment, żeby Wam pokazać naszą okolicę.
Docklands to dzielnica portowa, co mi osobiście bardzo odpowiada, bo to oznacza, że w pobliżu jest Tamiza, a przy niej marina, doki i kanały, czyli mamy wokół siebie dużo wody :)
"Nasz" kawałek Tamizy |
Nasi sąsiedzi to głównie imigranci - prawdziwe międzynarodowe towarzystwo ;)
Brytyjczyków jest tu chyba niewielu, a ci, którzy są, wywieszają brytyjskie albo angielskie flagi w oknach i na balkonach, żeby podkreślić swoją obecność.
Całkiem niedaleko nas jest też część biznesowa - Canary Wharf. My czujemy się tam trochę nieswojo, bo wszyscy, którzy pracują w tamtejszych biurowcach, chodzą w garniturach. Nie pasujemy tam. Nie jest to więc nasze ulubione miejsce spacerów.
Cieszymy się, że żadne z nas tam nie pracuje, choć miałoby to swoje plusy - np. moglibyśmy do pracy docierać na piechotę. Pracujemy jednak zupełnie gdzie indziej, więc za każdym razem wsiadamy w kolejkę miejską (DLR), a potem przesiadamy się do metra i ruszamy na podbój centrum Londynu ;)
Londyn jest bardzo duży , życie można spędzić zwiedzając go :-)
OdpowiedzUsuń