Jak wszyscy wiedzą albo się domyślają, od zawsze jestem miłośniczką zwierząt. Mój stosunek do roślinek jest natomiast trochę bardziej skomplikowany. Oczywiście lubię dostawać kwiaty cięte, ale opieka nad roślinami doniczkowymi jest dla mnie zbyt trudna - zapominam podlewać albo podlewam za często. W końcu umierają, a ja stwierdzam, że nie mam serca do roślin.
Traf chciał jednak, że moja pierwsza praca w Londynie to praca kwiaciarki. Dni spędzam więc w Chelsea, sprzedając kwiaty cięte i doniczkowe tzw. londyńskiej "upper class". Robię bukiety i poznaję angielskie nazwy roślin, o których istnieniu nawet wcześniej nie wiedziałam ;) Podobno całkiem nieźle mi idzie. I muszę przyznać - nie spodziewałam się, że ta praca mi się tak bardzo spodoba.
W przeciwieństwie do mnie Grzanka od małego interesuje się kwiatami. Gdy tylko jakieś pojawiają się w jej zasięgu, odczuwa przymus powąchania, a nawet podgryzienia. Wszystkie bukiety, które dostaję, uznaje utomatycznie za swoją własność.
Ostatnio nawet przyniosłam jej z pracy róże, ale zanim zdążyłam zrobić zdjęcia, pazurki i zęby poszły w ruch i kwiaty były już całkiem niszczone. Dlatego dzisiaj mam dla Was tylko kilka fotek archiwalnych ;)
Śliczne zdjęcia :) Mój Ancymon warczy na żółte kwiaty i skacze do nich bokiem. Na kwiaty w innym kolorze nie reaguje w en sposób...
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pracy ... tym bardziej gdy ta praca sprawia przyjemność. Grzaneczka ... jak to dziewczyna lubi kwiatki :-)))
OdpowiedzUsuńGrzanka miłośniczka kwiatów inaczej ;-)))
OdpowiedzUsuńFajną masz pracę.
Ale się Grzaneczka ślicznie w kwiatach prezentuje :-)
OdpowiedzUsuń