Myślę, ze Grzanka czuje się tutaj trochę tak:
Nigdy nie była kotem wychodzącym, ale teraz jest zamknięta prawie cały czas w naszym pokoju, który nie jest przecież bardzo duży. Ja - na szczęście dla niej - nie pracuję codziennie, więc przynajmniej nie siedzi sama. A czasami, żeby jej wynagrodzić chwile nudy i samotności, zabieram ją na spacerki.
Ostatnio była pierwszy raz na naszym podwórku.
Grzanka była tak zaaferowana, że nie udało mi się nawet zrobić jej zdjęcia. Jej zainteresowanie wzbudziły figurki, które odkryła na jednym z ogródków.
My natomiast wzbudziłyśmy zainteresowanie sąsiadki, która wyszła na balkon i ze zdziwieniem nam się przyglądając, zapytała:
- Is this a cat?! (Czy to kot?!).
- Yes. (Tak.)
Po chwili:
- What's its name? (Jak ma na imię?)
- Grzanka.
Koniec dialogu. Nie wiem, co bardziej ją zaskoczyło - widok kota na smyczy, czy imię, którego pewnie nawet nie umiała powtórzyć (jak wszyscy obcokrajowcy ;)), ale jeszcze przez chwilę na nas patrzyła szeroko otwartymi oczami...
Oprócz sąsiadów na naszym podwórku można spotkać też takie stwory:
Chciałam, żeby Grzanka się z nimi zapoznała, ale niestety akurat się gdzieś pochowały. Może wcale nie uważają kotów za dobry materiał na przyjaciół ;)
Lepiej niech się z nimi nie zapoznaje,
OdpowiedzUsuńa bo to wiadomo na co chore...
Figurka bardzo ciekawa :-)
Sąsiadka też :-)))
Myślałam o "zaprzyjaźnieniu się" na odległość. Myślę, że nie doszłoby do bardziej bezpośredniego kontaktu ;)
UsuńJaka słodziutka wiewióreczka :)
OdpowiedzUsuńOooooooooo, na spacerki macie gdzie chodzic :-)))
OdpowiedzUsuńhttp://kotki-ziutkidwa.blogspot.com/